Co zabiera do pracy logopeda mobilny


Wiele z Was pyta o organizację zajęć w gabinecie mobilnym, o przechowywanie i przewożenie pomocy, o komfort (bądź jego brak) pracy w domu dziecka, o relacje z rodzicami, ale zdecydowanie najwięcej pytań dotyczy mojego logopedycznego pudełka i jego zawartości. Uchylam więc rąbka tajemnicy, nie tylko tego co w moim pudełku jest, ale też tego w jaki sposób i na jakich zasadach do niego trafia 🙂
Na zdjęciach znajdziecie też zawartość i krótki opis mojego pudła bazowego, czyli tego co zabieram ze sobą zawsze, na każde spotkanie z dzieckiem.


Na początku, gdy zaczęłam prowadzić zajęcia logopedyczne w domu dzieciaków jeździłam do nich z wielką torbą wypełnioną po brzegi. Miałam tam dosłownie wszystko (od kredek, pisaków, kartek ksero, książek, gier, kart pracy, różnych zabawek, teczek, moich notatek, aż po kalendarz i dzienniki zajęć), bo nigdy nie miałam pewności co będzie mi potrzebne. Nie bardzo wiedziałam w jaki sposób się zorganizować, jak zaplanować czas i materiały, jak i w co zapakować niezbędne rzeczy.. ech początki jak to początki, bywają trudne. Z czasem, gdy lepiej poznałam dzieci z którymi pracuję, nabyłam większej pewności siebie i świadomości tego co robię, przekonałam się na własnej skórze, że nie ilość, a jakość odgrywa w mojej pracy kluczowe znaczenie. Teraz mogę jechać na zajęcia z przysłowiową kartką papieru, nożyczkami, pudełkiem kredek i jesteśmy w stanie wyczarować z tego fantastyczne ćwiczenia, ale takie „nieprzygotowanie” mi się nie zdarza 🙂

Zdradzę Wam mój sekret i zdziwicie się jaki jest banalny. Co robię żeby nie dźwigać tysiąca rzeczy i nie tonąć w bałaganie? Stawiam na minimalizm, systematyczność i na bieżąco w pudełku sprzątam! Mówiłam, że banalne 😉 Poniżej znajdziecie kilka wskazówek i nawyków, które wypracowałam, by w moim mobilnym gabinecie zachować harmonię.

Największym problemem nie jest wbrew pozorom ilość rzeczy jakie muszę ze sobą zabrać – mam stały zestaw absolutnych niezbędników i przemyślaną garść pomocy, które wymieniam z tygodnia na tydzień planując pracę.

Problemem jest organizacja przestrzeni o wymiarach 40x30x25 i zachowanie
w niej jako takiego porządku.

Materiały przygotowuję z wyprzedzeniem, zwykle jednego dnia poświęcam kilka godzin na „ogarnięcie” zajęć na cały najbliższy tydzień. Wymyślam temat przewodni i wokół niego buduję całe zajęcia. Wyjmuję z szafy to co może się przydać, szperam w książkach i pomocach znajdując to, co akurat pasuje do zajęć i gotowe! Czasem są to kolorowe klocki, czasem sznurek na pranie i klamerki, czasem figurki zwierząt, a czasem gumowe owoce i warzywa. Po prostu musi mi to „zagrać” a pomysły przychodzą same.

Nie zabieram ze sobą oryginalnych opakowań: gdy mam w planie planszówkę, historyjki obrazkowe bądź puzzle z całej serii staram się wyselekcjonować kilka elementów, które są mi niezbędne (przecież i tak w czasie jednych zajęć nie użyję wszystkich przykładów jakie są w zestawie) i przekładam je do innego, mniejszego opakowania bądź spinam. Tutaj rewelacyjnie sprawdzają się kopertowe teczki różnych rozmiarów, spinacze do dokumentów bądź zwyczajna gumka recepturka, którą łączę poszczególne elementy w mniejsze zestawy.

Wybieram i kupuję do terapii to co uniwersalne: jeśli zabieram ze sobą jakąś zabawkę wykorzystuję ją na kilka sposobów z dziećmi w różnym wieku i z różnymi problemami (z maluchami ćwiczymy kategoryzacje, sekwencje, wykluczanie ze zbioru, ze starszakami stosunki przestrzenne, przyimki, budowanie wielowymiarowych wzorów, pamięć, a ze szkolniakami rozszerzanie słownictwa, gramatykę, działania matematyczne, budowanie rozbudowanych zdań itp.). Takim sposobem mam ze sobą JEDNO opakowanie, a pomysłów i zastosowań znajduję kilkanaście. Wiem, że trzeba do tego trochę doświadczenia i wprawy, ale uwierzcie mi DA SIĘ z jednych jedynych kloców albo kilku piłek pingpongowych wyczarować świetne zajęcia.

Indywidualne karty pracy i zadania dla konkretnego dziecka przechowuję w osobnych teczkach. Wcześniej były to teczki tekturowe na gumkę, ale szybko się niszczyły więc zamieniłam je na takie kolorowe z suwakiem – są trwalsze od papierowych, można po nich pisać zmywalnym markerem i mieszczą więcej materiałów. Teraz gdy kart pracy i kserówek przygotowuję znacznie mniej niż kiedyś (bo nauczyłam się kreatywnie budować interakcje i relacje w zabawie, spędzać czas na podłodze, działać wspólnie i motywować do samodzielnego działania) wystarcza mi zwykły biurowy spinacz, by spiąć te kilka przygotowanych wcześniej kartek zachowując ład i porządek. Tak przygotowany materiał ląduje każdego dnia w jednej teczce razem z pustymi kartkami, zestawem karteczek samoprzylepnych i plikiem kolorowych naklejek.

Po zakończonych zajęciach, po całym dniu w pracy sprzątam: wyrzucam ścinki papieru, dokładam do pudełka klej albo czyste kartki jeśli się skończyły, wymieniam też przygotowane wcześniej indywidualne zadania dla dzieciaków i robię to zawsze zaraz po powrocie do domu, bo później w ferworze obowiązków zwyczajnie zapominam co miałam zrobić. Pudło czeka w szafie, by następnego dnia znów wyruszyć do pracy, a ja mam czas dla siebie, czas na inne obowiązki i poczucie, że jestem przygotowana do pracy.

W ciągu tygodnia trzymam się ustalonego planu i staram się nie dokładać do zajęć nic nowego: przygotowując spotkania z wyprzedzeniem, zwykle na cały tydzień staram się przemyśleć każdy szczegół i zadania jakie będziemy wykonywać. Bardzo rzadko zdarza mi się zmieniać zawartość pudełka albo coś do niego dodawać w ciągu tygodnia. Jeśli już ląduje w nim jakaś rzecz zostaję tam na tydzień, czasem na dłużej. Fajnie sprawdza się tutaj praca z tematem, bo krążymy wokół jednej myśli przewodniej i takie też materiały są przygotowywane, a pomysłów im bliżej piątku tym więcej 🙂

Odkładam wszystko na miejsce: każda rzecz w moim pudle ma swoje miejsce. W jednym piórniku trzymam kredki, linijkę, długopisy i ołówki, w osobnym mazaki i pieczątki. W zamykanej pokrywką puszce jest klej, nożyczki, temperówka, gumka do mazania, taśmy dekoracyjne, kostka do gry, spinacze biurowe, woreczki strunowe i kilka drobiazgów. W dużej teczce czyste kartki, materiały indywidualne, naklejki i pozostałości niewykorzystane na zajęciach. W małej teczce szpatułki, rękawiczki, płyny do dezynfekcji, jadalny papier, latarka i inne gadżety do pracy manualnej. Jeśli pilnuję tego, by po każdym użyciu odkładać rzecz na miejsce wiem z automatu gdzie szukać jej następnym razem, a pudełko zachowuje względny ład przez cały dzień zajęć z dzieciakami.

Nie pozwalam pacjentom zaglądać i bez kontroli „grzebać” w pudle: mojego królestwa i mojego miejsca w Ich domu strzegę jak skarbu 😉 i nie robię tego złośliwie. Czasem proszę by maluch czegoś poszukał albo wyciągnął grę w nagrodę za sumienną pracę, ale „samowolki” nie toleruję, a pudełko w czasie zajęć mam zawsze przy sobie i zwykle je zamykam. by dodatkowo nie kusić wzroku i nie rozpraszać dziecka. Muszę mieć tutaj pełną kontrolę nad sytuacją, a przecież w gabinecie stacjonarnym czy szkolnej sali dzieciaki też nie zaglądają do szafek i półek wyciągając co chcą kiedy tylko mają na to ochotę.

Jak widzicie organizacja przestrzeni wcale nie jest taka trudna, trzeba tylko wymyślić własną strategię działania i się jej trzymać. Moje pudło jeździ ze mną na każde zajęcia, te przedszkolne również i zawsze sprawia mi ogromną radość reakcja dzieci, gdy je widzą, bo wiedzą doskonale, że kryje w sobie mnóstwo skarbów, niespodzianek i dobrej zabawy.




Przeczytane? Fantastycznie! Dziękuję za poświęcony czas 🙂
Zapraszam Cię także na mojego FB: www.fb.com/LoogoMOWA
oraz Instagram: www.instagram.com/loogomowa
DO ZOBACZENIA <3

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Shopping Cart
Scroll to Top