Terapia logopedyczna bywa trudna


Przychodzi do Ciebie dziecko. Rozmawiasz z rodzicami, obserwujesz, sprawdzasz, diagnozujesz, układasz plan terapii i zaczynacie działać. Mija miesiąc, dwa, pół roku – ćwiczycie dzielnie, systematycznie, dziecko współpracuje, krok po kroku realizując zadania, ale .. terapia stoi w miejscu. Efekty nie są zadowalające, czasem wręcz minimalne, a Tobie kończą się już pomysły. Znasz to? Tak? Ja też znam..
Zdaję sobie sprawę, że terapia logopedyczna musi trwać (pisałam o tym m.in. tutaj), że potrzeba czasu by nauczyć dziecko nowych rzeczy i utrwalić nowe nawyki, że każdy malec ma własne predyspozycje, że ważna jest praca w domu. A jednak w mojej głowie pojawia się głos zwątpienia..

Czy diagnoza jest trafna? Czy plan terapii jest właściwy? Czy sposób pracy jest dostosowany do możliwości dziecka? Czy moja wiedza i doświadczenie pozwalają na to, by terapię prowadzić? Czy idę właściwą drogą? Czy wszystko robię dobrze? Czy tak właśnie ma wyglądać terapia? Czy nic nie pominęłam? Czy wszystko sprawdziłam?

Przychodzi czasem taki moment, że kompletnie nie mam pomysłu na dalszą pracę. Wyczerpałam znane mi metody i triki, próbowałam niemal wszystkiego żeby wywołać daną głoskę i… nic. Stoimy w miejscu. Dziecko się złości, bo ileż można ćwiczyć to samo, rodzice są delikatnie zaniepokojeni, bo czas nieubłaganie mija i nadal nie widać poprawy, a ja zwyczajnie nie mam już ani sił ani pomysłów. Motywacja spada, kreatywność na wyczerpaniu, zaczynają pojawiać się nerwy, niepewność, strach. Co wtedy robić?

Weź głęboki wdech. Zrób krok w tył i zacznij od początku. Bez obaw, wyrzutów i żalu wycofaj się jeszcze mocniej, odpuść na chwilę sobie i dziecku.

To nie znaczy, że masz zupełnie zrezygnować z zajęć, przestać ćwiczyć i czekać na cud albo wierzyć, że samo się zrobi. Nie! Spróbuj dać temu „urlop” – a po powrocie zacznijcie raz jeszcze, z nowym zapałem, lepszą motywacją i świeżą głową.

Jak to wygląda w praktyce? Najczęściej stosuję ten sposób właśnie przy wywoływaniu głosek, kiedy praca idzie wyjątkowo opornie (z różnych względów), a dziecko jest zmęczone, znużone i sfrustrowane ciągłymi ćwiczeniami bez efektu. Przez kilka najbliższych spotkań omijam „uciążliwy” temat szerokim łukiem, nie przygotowuję ćwiczeń z nim związanych, odpuszczam ciągłe poprawianie i upominanie, a uwagę dziecka kieruję na zupełnie inne tory zmieniając plan działania. Oczywiście nie próżnuję, bo cały czas ćwiczymy, ale robimy to trochę naokoło. Dlaczego? Żeby nabrać dystansu, spojrzeć na problem raz jeszcze, zwyczajnie odpocząć od tego co spędza nam sen z powiek i staje się niemal przekleństwem. To urlop dla mnie, dla rodziców i dla dziecka, bo to ono nadal jest w całej terapii na pierwszym miejscu.

Czy dziecko na tym nie traci zapytacie.. uważam, że nie. Nie rezygnuję z zajęć, a zmieniam na moment ich przebieg, czasem to dwa/trzy tygodnie, czasem przerwa wakacyjna, a czasem zajmujemy się czymś zupełnie innym nieco dłużej. Zdarza się, że wprowadzam inną, nową głoskę albo cofam się do przypomnienia tych już wprowadzonych, nie ma tutaj gotowych schematów – trzeba szukać. Pozwalam nam tym samym złapać oddech i odejść od poczucia, że znów się nie uda, że kolejny raz poniesiemy porażkę. Zamieniam to poczucie beznadziejności na maleńkie sukcesy, na widoczny progres w innej sferze, by znów zbudować w dziecku poczucie własnej wartości, bo skoro udało się osiągnąć cel w jednym zadaniu, warto próbować ten sukces powtórzyć i podnosić poprzeczkę w innych ćwiczeniach.

Po jakimś czasie wracamy do tematu, próbujemy od zera usprawnić buzię, spionizować język, uzyskać wibrację albo właściwy układ warg i wywołać głoskę, przechodzimy właściwie wszystkie etapy pracy od początku i najczęściej okazuje się, że wyczekiwane „czary” właśnie się dzieją. Dziecko zapomniało o porażce, negatywne nastawienie zniknęło, ćwiczenia znów są atrakcyjne, a poczucie sukcesu niesie nas na skrzydłach do końca terapii. Uwierzcie bądź nie, u mnie to działa!



Na koniec kilka słów do logopedów zaczynających swoją pracę w zawodzie,  bo wiem że początki nie są łatwe i wiele z nas wątpi w swoje umiejętności jeśli wiedza i stosowane metody nie przekładają się na efekty w terapii.

Logopedo! Nigdy się nie poddawaj! Masz prawo wątpić, masz prawo nie wiedzieć, masz prawo zmienić zdanie, masz prawo obrać inną drogę, masz prawo przyznać się do porażki! I zrób to jeśli czujesz, że tak trzeba.
Nie bój się ryzykować, bo strach paraliżuje, a w naszym zawodzie stale trzeba iść w przód nawet jeśli ten jeden jedyny i krok kosztuje tak wiele.




Przeczytane? Fantastycznie! Dziękuję za poświęcony czas 🙂
Zapraszam Cię także na mojego FB: www.fb.com/LoogoMOWA
oraz Instagram: www.instagram.com/loogomowa
DO ZOBACZENIA <3

2 thoughts on “Terapia logopedyczna bywa trudna”

Skomentuj Dominika Cancel Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Shopping Cart
Scroll to Top